Ogromne wrażenie zrobił na mnie Luwr, ale kiedy weszłam do środka wcale nie byłam zachwycona, może dlatego, że nie miałam wybranego konkretnego artysty, którego prace chciałabym zobaczyć. Brakło czasu na obejrzenie każdego obrazu, trwałoby to około 3-5 miesięcy (tak mówiła pewna studentka - moja imienniczka zresztą! ;)
Nie poddałam się nawet przy czekaniu na wejście na słynną wieżę, choć dwie godziny stania pod nią po ciężkim dniu zwiedzania mijały bardzo powoli. Przez te cztery dni zwiedziłam chyba wszystkie najważniejsze zabytki Paryża.
Widziałam apartamenty projektantów, muzeum mody i to, co każda kobieta ma ochotę zobaczyć: paryskie sklepy obfitujące w najnowsze kolekcje, prosto z wybiegu!
Zrobiłam chyba tysiąc zdjęć, a nawet nie mam czasu ich posegregować, czas tak szybko mija.
Życzę każdemu, by mógł zobaczyć to piękne miasto - warto!
Musze wspomnieć też o plażach w środku miasta! Nie dość, że wszyscy przechodzący mostem mogą widzieć, kto na nie uczęszcza to jeszcze są zawsze zaludnione i ciężko o wolne miejsce. Wieczorami wszędzie maszerują tłumy ludzi, a niektórzy nawet uczą się tańczyć na świeżym powietrzu pod okiem choreografów. Pikniki wzdłuż ulic, piękne budynki - to wszystko robi wrażenie. Szczególnie podobała mi się dzielnica artystów, gdzie do południa na ulicach miejsce zajmowały tylko pustki - w końcu dla artystów to noc jest bardziej twórcza od dnia ;)
Teraz należy wrócić do rzeczywistości i cieszyć się swoją przyjazną okolicą widzianą z okna ;)
Przepraszam za chwilową nieobecność na Waszych blogach, obiecuję się poprawić, ale wszystko to z powodu wielkiej ekscytacji wywołanej Paryżem i pierwszym lotem samolotem! Przełamałam strach i wiem, że dla niektórych to codzienność, ale dla mnie to wielkie przeżycie. Jednak w chmurach jest tak pięknie, szczególnie kiedy słońce je oświetla. Cudownie, ach cudownie!